Dzień z życia ratownika – opowieść o codziennych wyzwaniach w transporcie medycznym i sanitarnym
Praca ratownika to nie tylko akcje ratunkowe w centrum wydarzeń, ale także codzienne wyzwania, które często pozostają w cieniu. Dziś zabieram was za kulisy mojej pracy – ratownika specjalizującego się w transporcie medycznym i sanitarnym w firmie Kardiam. To świat, w którym każdy dzień jest inny, a odpowiedzialność za komfort i bezpieczeństwo pacjentów towarzyszy mi na każdym kroku.
Mój dzień zaczyna się wcześnie. Zanim wsiądę do karetki, sprawdzam sprzęt. To rytuał, od którego nie ma odstępstw. Defibrylator, torby medyczne, tlen, ssaki – wszystko musi być na swoim miejscu i w pełni sprawne. W transporcie medycznym nie ma miejsca na błędy. Każdy detal może decydować o komforcie lub bezpieczeństwie pacjenta. Po sprawdzeniu sprzętu omawiam z zespołem plan dnia. Dzisiaj mamy zaplanowane trzy przewozy: pacjentka po udarze do szpitala rehabilitacyjnego, Pani Zofia na jej 100. urodziny do restauracji oraz Pani Kasia na RTG po złamaniu nogi.
Pierwszy transport medyczny Katowice, pacjentka po udarze
Pierwsze wezwanie to pani Maria, 68 lat, po udarze. Jej stan jest stabilny, ale wymaga stałego monitorowania. Przed wyjazdem dokładnie sprawdzam jej dokumentację medyczną, wyniki badań i zalecenia lekarskie. W trasie cały czas monitoruję tętno oraz saturację. Pani Maria jest przytomna, ale wyraźnie zestresowana. Jej puls jest podwyższony, a oddech przyspieszony. Widzę, że potrzebuje nie tylko medycznej opieki, ale także uspokojenia.
Zaczynam rozmawiać z nią na przyjemne, codzienne tematy. Pytam o jej ulubione kwiaty, bo zauważyłem, że w jej pokoju stał bukiet róż. Okazuje się, że pani Maria uwielbia ogrodnictwo i z dumą opowiada o swoim ogrodzie pełnym róż i tulipanów. Stopniowo jej głos staje się spokojniejszy, a uśmiech pojawia się na twarzy. Monitoruję jej parametry i widzę, że puls wraca do normy, a oddech się uspokaja. To właśnie w takich chwilach przypominam sobie, jak ważna jest rozmowa i ludzkie podejście do pacjenta. Nie tylko medykamenty i sprzęt mają moc – czasem wystarczy zwykła, serdeczna rozmowa, aby ktoś poczuł się lepiej.
Drugi transport sanitarny w Tychach, Pani Zofia na 100. urodziny
Kolejny transport to coś wyjątkowego – Pani Zofia, która dziś obchodzi swoje setne urodziny! Jej rodzina zorganizowała przyjęcie w restauracji, ale Pani Zofia bardzo obawiała się znoszenia po schodach. Na szczęście mamy elektryczny schodołaz, który okazał się prawdziwym bohaterem dnia. Gdy tylko Pani Zofia zobaczyła to urządzenie, jej obawy zaczęły znikać. Delikatnie i bezpiecznie przewieźliśmy ją na dół, a ona cały czas uśmiechała się, komentując, że czuje się jak królowa na tronie. To były piękne chwile – widzieć, jak ktoś, kto początkowo był pełen obaw, zaczyna czuć się komfortowo i bezpiecznie. Rodzina była wzruszona, a my cieszyliśmy się, że mogliśmy być częścią tego wyjątkowego dnia.
Trzeci transport sanitarny w Mikołowie: Pani Kasia na RTG po złamaniu nogi
Ostatni transport tego dnia to Pani Kasia, 36 lat, która kilka tygodni temu złamała nogę. Dziś jedzie na RTG, aby sprawdzić, jak postępuje zrastanie kości. Pani Kasia ma już założony gips, ale widać, że cała sytuacja jest dla niej sporym obciążeniem. Jest młodą, aktywną osobą, a konieczność ograniczenia ruchów i długotrwałego leczenia mocno ją frustruje. W trakcie transportu staram się ją rozluźnić, rozmawiając o jej planach na przyszłość. Okazuje się, że marzy o wyjeździe w góry, gdy tylko noga się zagoi. Śmiejemy się, że teraz ma czas, aby dokładnie zaplanować każdy szlak. Dzięki rozmowie jej nastrój się poprawia, a ja cieszę się, że choć na chwilę mogłem odwrócić jej uwagę od trudnej sytuacji.
Refleksje po dniu pracy
Każdy dzień w transporcie medycznym to nowe wyzwania. Czasem są to rutynowe przewozy, a czasem sytuacje, które wymagają pełnej mobilizacji i szybkiego podejmowania decyzji. W tej pracy nie ma miejsca na rutynę – każdy pacjent jest inny, każdy przypadek wymaga indywidualnego podejścia.
Praca w transporcie medycznym to nie tylko fizyczne przewożenie pacjentów. To także bycie ich wsparciem w trudnych chwilach, tłumaczenie, uspokajanie, a czasem po prostu bycie obok. To właśnie te małe gesty – uśmiech, spokojny głos, uważne słuchanie – często mają największe znaczenie.
Jednym z najpiękniejszych aspektów tej pracy są niesamowite historie, które słyszę od pacjentów. Każdy z nich ma swoją opowieść do opowiedzenia – czasem wzruszającą, czasem zabawną, a czasem przerażającą, która pozostaje w pamięci na długo. Pani Maria opowiadała mi o swoim ogrodzie, który jest jej małym azylem. Pani Zofia, podczas krótkiej przejażdżki schodołazem, wspominała czasy wojny i to, jak radziła sobie w trudnych czasach. A Pani Kasia marzy o górach, które są dla niej symbolem wolności i siły. Te historie przypominają mi, że za każdym pacjentem kryje się człowiek z bogatym życiem, marzeniami i doświadczeniami.
Kiedy kończę swój dzień, zawsze mam w głowie myśl, że to, co robię, ma sens. Nawet jeśli nie zawsze widać efekty od razu, to wiem, że moja praca przyczynia się do poprawy czyjegoś zdrowia, komfortu lub po prostu sprawia, że czyjś dzień staje się lepszy. I to jest największa nagroda.
Mateusz